/Afryka: Donald Trump prezydentem i co z tego wynika dla kontynentu

Afryka: Donald Trump prezydentem i co z tego wynika dla kontynentu

Podczas gdy świat przeciera oczy ze zdumienia patrząc na wyniki wyborów w USA, warto zastanowić się co prezydentura Donalda Trumpa może oznaczać dla Afryki. Wiele wskazuje na to, że nowa administracja będzie miała niewiele do zaoferowania Afryce, ale też niewiele jej zaszkodzi.

Należy zacząć od tego, iż dorobek dwóch mijających kadencji Prezydenta Obamy, mimo wielu gestów, deklaracji oraz medialnie nośnych inicjatyw (np. Power Africa), jest bardzo skromny. Zarówno Bill Clinton, a tym bardziej G.W. Bush wypadają na tym tle dobrze a nawet bardzo dobrze. Tak więc Trump zaczyna od względnie niskiego poziomu i tak samo niskich oczekiwań. Oznacza to, że przestrzeń do rozczarowań jest niewielka.

Wprawdzie Trump nie wypowiadał się w trakcie kampanii na temat relacji z Afryką, pewne trajektorie polityki można wywieść z jego innych poglądów na tzw. tematy globalne, po których z resztą prezydent elekt nie porusza się szczególnie sprawnie. Analiza głównych haseł wyborczych pokazuje, że znaczna część zapowiedzi może nie mieć bezpośrednich, negatywnych (ani pozytywnych) konsekwencji dla Afryki. Z drugiej strony atmosfera prezydentury może wpłynąć na postawę wielu rządów na kontynencie. Niektórzy liderzy z pewnością odetchnęli z ulgą. Wybór Trumpa oznacza mniejszą presję na sposób rządzenia, standardy demokratyczne, prawa człowieka, korupcję czy chociażby prawa mniejszości seksualnych, które okazały się kością niezgody w trakcie ostatniego tournée Obamy po Afryce. Trump u sterów władzy może jednak oznaczać bardziej izolacjonistyczną i autarkiczną Amerykę, co w sensie gospodarczym może być kosztowne w długim okresie.

Trump, jeśli traktować deklaracje z kampanii literalnie, będzie dążył do wprowadzenia większego protekcjonizmu handlowego i zastopowania procesu liberalizacji światowego handlu, która była integralnym elementem agendy poprzednich administracji. Trump wielokrotnie pokazał, że nie jest fanem traktatów handlowych, a północnoamerykańską NAFTA traktuje jak zło wcielone. Taka postawa może teoretycznie mieć wpływ na kształt inicjatywy wspierającej handel The African Growth and Opportunity Act (AGOA), chociaż patrząc na strukturę przedmiotową eksportu afrykańskiego do Stanów Zjednoczonych, która jest zdominowana przez surowce i artykuły rolno-spożywcze, większe zmiany są raczej mało prawdopodobne. Wyjątkiem są sytuacje, gdzie na szwank narażone są interesy producentów amerykańskich, tak jak w przypadku eksportu kurczaków z RPA, który wprowadził napięcia we wzajemnych stosunkach. Poza tym, umowy handlowe pozostają w gestii Kongresu, a tutaj drastycznych zmian raczej spodziewać się trudno.

Administracja Trumpa na pewno nie będzie skora do zwiększania nakładów na pomoc rozwojową, z drugiej strony, trudno wyobrazić sobie radykalne cięcia wydatków na ten cel, co generalnie w przemyśle pomocowym zdarza się rzadko. Niewątpliwie jednak entuzjazm dla przekazywania pomocy ze strony administracji będzie co najwyżej umiarkowany. Także nowe inicjatywy czy programy mogą nie cieszyć się poparciem administracji lub wręcz być przez nią blokowane. Dodatkową złą wiadomością jest stanowisko Trumpa w sprawie ocieplenia klimatu. Nowy prezydent uważa ocieplenie klimatu za fantazję naukowców i/lub spisek Chińczyków, planuje odstąpić od porozumienia klimatycznego z Paryża oraz zwiększyć udział węgla w amerykańskim miksie energetycznym. Afryka jest najbardziej zagrożonym zmianami klimatycznymi kontynentem na świecie, zmiana polityki USA w tym zakresie może także osłabić poparcie dla inicjatyw międzynarodowych u innych państw.

Zagadką jest zaangażowanie militarne USA w regionie, co obecnie mainfestuje się w postaci baz wojskowych, baz dronów, wsparcia wywiadowczego czy szkoleń militarnych. Wojna z terroryzmem, w której Stany odgrywają na świecie wciąż pierwsze skrzypce, ma kilka frontów otwartych również w Afryce, głównie w Rogu Afryki i Afryce Wschodniej. Radykalne deklaracje Trumpa odnośnie ISIS stoją w pewnej sprzeczności z obecnością militarną w regionie, która to obecność, trzymając się retoryki z kampanii prezydenckiej, będzie sukcesywnie ograniczana (lub jej koszt przerzucany w większej mierze na beneficjentów). Wydaje się także, że twarde stanowisko Trumpa wobec terrorystów w połączeniu z wypowiedziami na temat Muzułmanów, może stać się wodą na młyn dla ośrodków rekrutujących dżihadystów, co grozi destabilizacją w niektórych krajach.

Na koniec, warto pamiętać, że choć w systemie amerykańskim pozycja prezydenta jest niezwykle silna, bez wsparcia Kongresu nie jest w stanie dokonać on radykalnych zmian w polityce zagranicznej czy pomocy rozwojowej. System demokracji amerykańskiej skutecznie neutralizuje egzotyczne agendy polityczne i ewentualne tendencje autorytarne. Historia z kolei pokazuje, że wbrew pozorom pod rządami republikanów Afryka może liczyć na więcej uwagi niż pod rządami demokratów.

Dominik Kopiński